Było już po zachodzie, więc złota godzina przechodziła w niebieską, co było widać po niebie, z każdą, zbyt szybko mijającą, minutą. Tym razem zwykłe łódeczki, bez filtrów, długich czasów. Próba zatrzymania w kadrze chwili ciszy, gdy przyroda szykuje się do nocy.
Powiem banał, ale dzięki optyce możemy zobaczyć zupełnie inny świat. Ludzkie oko w przeliczeniu na ogniskowe małoobrazkowe „widzi” w zakresie ok 50 mm (w dużym uproszczeniu). Widok zachodzącego Słońca był widoczny zupełnie inaczej „gołym okiem” niż ten który uwidoczniłem na zdjęciu. Separacja kadru na długiej ogniskowej sprawiła, że eksplodował on gorejącymi barwami. Warto wyjść ze swojej strefy komfortu (w moim przypadku 15-30 mm).
Podczas złotej godziny na bulwarze w Gdyni. Niewiele się działo, chmury szybko umykały nie dając szans na przebieranie w kadrach. Podczas 4 minut naświetlania Słońce na przemian chowało się i wyłaniało zza chmur. Jedna z ostatnich rzeczy na które nie mam wpływu podczas robienia zdjęcia.
Było już po zachodzie i robiło się coraz ciemniej, więc musiałem się posiłkować jakimś kosmicznie wysokim dla mnie ISO 2000. Tamron 150-600 pracuje tylko w trybie manualnym, zatem kolejną trudnością było wyostrzyć czaplę w tych ciemnicach. Szczęśliwie czapla polowała i nie była zbyt ruchliwa.
Lubię ten czas, gdy już zapada zmrok, przyroda się wycisza a mimo to wciąż tak dużo się dzieje.
Jest takie miejsce między Puckiem a Błądzikowem, gdzie klif się obniża i pola stykają się niemal z Zatoką. Chociaż początkowo pogoda była niefotograficzna to jednak przetarło się na niebie i zaświeciło przed samym zachodem. Światło złotej godziny podkreśliło i ociepliło tylko barwy wyjątkowo w tym roku dorodnego rzepaku 🙂
Gdyby tej łódki nie było, Zatoka Pucka byłaby pusta i smętna. Ale sama łódeczka, chociaż urokliwa, to zbyt mało by specjalnie wybierać się w to miejsce na zdjęcia. To to, jak rozkłada się światło w Zatoce, zwłaszcza podczas flauty, jest czymś absolutnie zjawiskowym i jest tym dla czego warto wciąż jeździć nad Zatokę i to nie tylko by robić zdjęcia.
Zimowe sztormy podmyły aktywny klif w okolicach Pucka i drzewo prowokuje mnie od lutego. Sądziłem, że jest martwe a tu proszę, zaskoczenie. Póki co walczy, chociaż koniec jest bliski.
Jest takie miejsce między Puckiem a Błądzikowem, gdzie klif się obniża i pola stykają się niemal z Zatoką. Chociaż początkowo pogoda była niefotograficzna to jednak przetarło się na niebie i zaświeciło przed samym zachodem. Światło złotej godziny podkreśliło i ociepliło tylko barwy wyjątkowo w tym roku dorodnego rzepaku 🙂