Miejscówka w pewnym sensie mnie zaskoczyła. Gdy bowiem rozpoczynałem fotograficzną zabawę w żonglerkę obiektywami, niebo było bezchmurne. Jednak po kilkudziesięciu minutach pojawiły się pierwsze chmury , które do tego dogodnie się ułożyły na niebie, wymuszając nachalnie pewne założenia kompozycyjne 😉
Kończyła się już niebieska godzina i kilka minut po zrobieniu tego zdjęcia zrobiło się ciemno. Do tego zapaliły się okoliczne sodowe lampy. W tym momencie plenerek uznałem za zakończony 🙂
Znana i fotogeniczna łódeczka na tzw. Syberii w Kuźnicy. Tym razem trafiłem na flautę, jednak za brak poruszenia łódeczki nie odpowiada brak wiatru i fal tylko bardzo niski poziom wody w Zatoce Puckiej, dzięki czemu łódeczka musiała osiąść na dnie. Do pełni szczęścia brakowało tylko chmur.
Teide – Stratowulkan na Teneryfie, wysokość 3715 m n.p.m. 7500 m licząc od dna oceanicznego. Przez większą część pobytu takie miałem szczęście do niego, że albo na niebie nie było żadnych chmur i szczyt tkwił nudnie na pustym niebie, albo chmury były i w ogóle nie było widać niczego. Ale raz po wschodzie, poganiany przez głodną rodzinę, ustrzeliłem z hotelowego okna szczyt Teide dosłownie w chmurach 🙂
Pomysł wybrania ogniskowej 600 mm do fotografowania krajobrazu nie jest pierwszą myślą, która towarzyszy mi podczas wyboru obiektywu w plenerze. Wiadomo, im szerzej tym lepiej. I tak też było w tym wypadku. Na szczęście zdążyłem przypomnieć sobie o teleobiektywie nim Słońce schowało się za horyzontem. Dzięki separacji tele cała scena wręcz zapłonęła, budując zdjęcie na czerwonej dominancie.