Jeszcze dwa, trzy dni wcześniej, przed zrobieniem tego zdjęcia, cześć zatoki pokryta była lodem. Wiatr i nagłe spore ocieplenie oczyściło ją jednak szybko i uwolniło kry, które swobodnie osiadały na brzegu mini wysepek na końcu rewskiego Szpërku.
Ermita de la Inmaculada Concepción – mały kościółek z XVIII w. w Masca na Teneryfie. Miejscowość malutka, urokliwie położona pomiędzy trudno dostępnymi wąwozami, do której można dotrzeć od strony morza (pozdrowienia dla osób z chorobą morską) albo wąską i piekielnie krętą drogą przez góry (pozdrowienia dla osób z chorobą lokomocyjną). Widoki piękne, ale wchodząc na malutki placyk urzekł mnie ten kadr, który od razu widziałem wyłącznie w b/w.
Syberia w Kuźnicy pod koniec zmierzchu nawigacyjnego. Taki urok tego miejsca, że z momentem zapadnięcia zmroku i zapalenia się pobliskich latarni, niczego nie da się sensownie fotografować przez paskudne żółto-pomarańczowe zafarby lamp sodowych. A szkoda, bo warunki były jeszcze całkiem ciekawe.
Spontaniczny wyjazd na zachód był wyjazdem spóźnionym, skutkiem czego na plaży znalazłem się na 10 min przed zachodem. Czasu starczyło na kilka klatek, w tym jedną panoramkę, która domyślnie miała być kwadratem z trzech klatek. Źle ustawiony statyw wyeliminował jedno naświetlenie 🙂
Każdy świt jest inny, każdy jest wyjątkowy, za każdy wypada podziękować.
Zdjęcie zrobiłem na 600 mm ale wciąż było mi mało, by oddać przytłaczająca potęgę Słońca, zatem zrobiłem coś czego zazwyczaj nie robię, a co stało się banalnie proste przy wykorzystaniu potęgi matrycy 102 Mpx z Fuji. Skadrowałem dość drastycznie zbliżając się niebezpiecznie do pełnego powiększenia (na 100% Słońce nie zmieściłoby się w kadrze 🙂 ).
Zdjęcie zrobiłem z plaży w Swarzewie, a drzewa kontrastujące z tarczą słoneczną rosną po drugiej stronie Zatoki Puckiej, gdzieś w okolicach Chałup.
Burza G3, w szczytowych momentach substormu KP 8. Cały dzień wskaźniki były obiecujące w graniach BZ -16. Jednak w momencie zapadnięcia zmroku, oczywiście, wszystko przeskoczyło do BZ +10. Przez 1,5 h majaczyła na horyzoncie delikatna zorza widoczna tylko na zdjęciach. Jednak ok 22.30 zaczął się substorm i w niebo wystrzeliły widoczne gołym okiem filary. Same filary chociaż widoczne gołym okiem w postaci białawych smug prawdziwą magię pokazują dopiero na matrycy aparatu. To jedno z wielu zdjęć które tej nocy zrobiłem, w szczytowym momencie widoczności filarów.
Kilkanaście minut przed wschodem w Swarzewie. Zgodnie z prognozą miały być na niebie chmury i chociaż jakieś tuż przed wschodem się pojawiły, to tradycyjnie nie tam gdzie trzeba, nie takie jak trzeba i w ogóle poszło nie tak. Czyli tradycyjnie. Kilka minut po samym wschodzie faktycznie przyszły chmury, takie jak trzeba i tam gdzie trzeba ale w bonusie przyszła również mgła i pogoda zrobiła się listopadowa. Czyli tradycyjnie 🙂
120 sekund naświetlania przez co w kadrze widać smugę Wenus.
Zimowa odsłona torpedowni podczas lutowej pełni. W zasadzie nie jestem już w stanie zliczyć ile razy odwiedzałem tę miejscówkę. Z pewnością zbyt często. Ma ona jednak nieodparty urok (jeśli tylko zapomni się na chwilę o historycznym tle) i co najważniejsze, ciągle się zmienia, choć dla postronnego obserwatora zmiany są na tyle subtelne, że może westchnąć „znów torpedownia” 🙂 Tym razem testowałem nowy aparat i walcząc z ustawieniami nowego dla mnie menu (FUJI ucz się od Nikona!) nie zapomniałem o kadrowaniu, prowadzących liniach, etc. Światła na horyzoncie odbijające się od chmur tylko dodały smaczku do opatrzonego (również dla mnie) miejsca.
Później przyszła mgła i zrobiło się szaroburo ale sam wschodzik był całkiem sympatyczny.
Na statywie smażył się GFX więc skorzystałem z okazji i zrobiłem zdjęcie D850. Jednak dźwięk migawki i opadającego lustra jest tym co mi brakuje najbardziej po przesiadce. Niemniej jednak format 4:3 jest tym, który pokochałem bez reszty. Tutaj jest pełen kadr z D850 a jednak brakuje mi jego części. Jakieś małe teraz są te zdjęcia